Nowe wcielenie Andyego Warhola ?

Witajcie!

Moje dzieci duuużo rysują, malują, kleją, modelują… Jak to dzieci, jeśli im nie przeszkadzać :-) Zamiast bloków rysunkowych używamy papieru drukarkowego (to samo co w blokach), którego 500 szt. kosztuje 10-12 zł, można więc tworzyć ile się chce! Wśród tych wszystkich pięknych prac są jednak takie, które szczególnie zwracają uwagę. Zobaczcie:

Nowe wcielenie Andyego Warhola

Nowe wcielenie Andyego Warhola?

No czyż to nie wygląda znajomo? Może jakieś muzeum, czy centrum wystawiennicze się zainteresuje pracami małej czteroletniej artystki? ;-) Ja w każdym razie nie mogłem przejść wobec tego obojętnie i postanowiłem o tym napisać: Andy Warhol – reaktywacja!

Pozdrawiam
e-tata-warhol

Kasztaniaki – jesień w pełni

Witajcie!

Przesiadłem się ostatnio na próbę z samochodu na pociąg i tak dojeżdżam teraz do pracy. Po drodze do domu rośnie kilka dorodnych kasztanowców, a pod nimi leży pełno pięknych brązowych kasztanów. Nazbierałem dzieciom cały worek. Kasztaniaki to wspaniała zabawa, trzeba jednak znaleźć w domu takie narzędzie, które jednocześnie będzie na tyle ostre, aby przebić kasztanową skorupkę, ale na tyle tępe, aby zminimalizować ryzyko skaleczenia. U nas był to fragment czegoś tam od grilla, zakończony stożkowo, ale właściwie kątem prostym, może nawet rozwartym. Myślę że nadawałby się do tego duży gwóźdź.

Dziewczynki zrobiły fajniusie kasztanowe stworzonka, wzbogacając je plasteliną i gwiazdkami. Jestem z nich dumny. W zeszłym roku także robiliśmy ludziki i zwierzątka z kasztanów oraz wykałaczek, ale wymagało to pomocy i inspiracji. Teraz zrobiły wszystko całkiem same! Kochane dzieci :-) Szczególnie ciekawa jest praca „Dziewczynka, która pływa” ja bym na to nie wpadł!

Kasztaniaki - słoneczko

Kasztaniaki - słoneczko

Kasztanowy ludzik w sweterku

Kasztanowy ludzik w sweterku - zrobiony przez młodszą córeczkę

Kasztaniaki i dziewczynka, która pływa

Kasztaniaki i dziewczynka, która pływa

Kasztaniaki - pająki

Kasztaniaki - pająki

Kasztaniaki - biedronka

Kasztaniaki - mrówka

Kasztaniaki - konik

Kasztaniaki - konik

Kasztaniaki - biedronka

Kasztaniaki - biedronka

Idzie jesień i na półce w pokoiku,
Zadomowiły się cudaki-kasztaniaki.
Kasztanowe mają głowy, brzuszki,
Patyczane zaś ręce, szyje i nóżki.
Uśmiechnięte mają buzie kasztanowe
W oczach gwiazdy, a pstro w głowie.
Skąd się wzięły? Przyszły z lasu?
Nie! To dzieci zrobiły je same!
Moje dzieci Ukochane!

Pozdrawiam jesiennie
e-tata

Wełniane ramki do zdjęć

Pokażę Wam dziś, jak szybko i prosto wykonać wspaniałe ramki do zdjęć.
Zrobiliśmy je razem z dziećmi. Okazało się, że tak piękne ramki, bez problemu potrafi z niewielką tylko pomocą wykonać zaledwie 4 i pół letnie dziecko. Takie wełniane ramki do zdjęć, będą ozdobą każdego pomieszczenia. Jest to też wspaniały pomysł na prezent, który dzieci mogą zdobić samemu.

Potrzebne będą:

  • tektura falista (z pudełka) o grubości mniej więcej 3-4 mm
  • karton o grubości 0,5-1mm (z pudełka po butach, albo proszku do prania)
  • taśma dwustronnie klejąca
  • klej do papieru „Brand Clear Glue”
  • klej polimerowy lub wikolowy
  • gruba wełna w różnych kolorach – wystarczą niedługie kawałki
  • gruby sznurek – co najmniej tak gruby jak tektura falista
  • zdjęcie

Aby ułatwić Wam pracę, przygotowałem szablon w pdf’ie. Na jego podstawie można zrobić ramkę do zdjęcia w formacie 10×15, wraz z podpórką.

Oto instrukcja „krok po kroku”:

1. Zaczynamy od wycięcia ramki z tektury falistej i narysowania na niej wzoru ozdabiania. Po tym oklejamy tekturę taśmą dwustronnie klejącą.
2. Aby wygodnie się pracowało, do ozdabiania odkrywamy na raz tylko jedno pole taśmy, reszta niech będzie zabezpieczona

Ramka - wycięty kształt z tektury falistej

3. Zaczynając od zewnętrznej krawędzi i poruszając się w kierunku środka, układamy wełnę na taśmie, dociskając, aby się przykleiła. Trzeba się starać, aby układać włóczkę jak najbliżej siebie, tak aby wypełniła całą wolną przestrzeń.

Ramka do zdjęcia, zdobiona wełną, zrobiona przez dzieci

Ramka do zdjęcia, zdobiona wełną, zrobiona przez dzieci

Ramka do zdjęcia, zdobiona wełną, zrobiona przez dzieci

4. Powtarzamy punkty 2-3, aż cała ramka będzie wypełniona kolorowym wzorem z wełny
5. Wewnętrzną i zewnętrzną krawędź tektury falistej oklejamy sznurkiem na wikol

Ramka do zdjęcia, zdobiona wełną, zrobiona przez dzieci

Ramka do zdjęcia, zdobiona wełną, zrobiona przez dzieci

6. Ponieważ z czasem wełna lubi odklejać się od taśmy, to dla utrwalenia wzoru nasączamy wełnę klejem „Brand Clear Glue”. Ma on tę fajną właściwość, że jak wyschnie, to jest niewidoczny i nie zmienia koloru wełny, poza tym nie śmierdzi i nie jest trujący. Na wyschnięcie, nasączona klejem wełna potrzeba około 1 dnia.

Klej do papieru Brand Clear Glue

Klej do papieru Brand Clear Glue

7. Przyklejamy zdjęcie oraz tylną ściankę z kartonu. Aby zdjęcie było trwalsze można je zalaminować, ale nie jest to niezbędne.

8. Jeśli ramka ma stać, a nie wisieć, to na podstawie szablonu wykonujemy i przyklejamy podpórkę

Ramka do zdjęcia, zdobiona wełną, zrobiona przez dzieci - tył

Tak wygląda podpórka

9. Ramka jest gotowa!

Ramka do zdjęcia, zdobiona wełną, zrobiona przez dzieci - ukończona Ramka do zdjęcia - wełniana, zrobiona przez dziecko

Trzeba przyznać, że byliśmy zaskoczeni osiągniętym efektem, jak i szybkością z jaką dzieci ozdobiły ramkę. Moja pomoc polegała na wycinaniu szablonów i posklejaniu wszystkiego w całość. Prace artystyczno-zdobnicze to zasługa moich kochanych dzieci.

Obie ramki powstały na konkretne potrzeby. Zuzia chciała podarować swoją koledze – Wojtusiowi, którego bardzo lubi, natomiast Anielka wyśle swoją dla koleżanki – Kornelii którą mieliśmy przyjemność poznać w „Czarcim Młynie” w Świeradowie-Zdrój, w czasie wakacji.

Mam nadzieję, że spodoba się Wam ten pomysł. Napiszcie! Pochwalcie się także pracami swoimi, czy też swoich dzieci.

Pozdrawiam wełnianie
e-tata

Jesienne korale z jarzębiny

Pierwsze dni jesieni i już popsuła się pogoda. Dzieci spędzają mniej czasu na dworze, a więcej w domu. Ma to także dobre strony. Więcej można porobić razem – dzieci z mamą lub tatą. Na drzewach wiszą piękne kiście dojrzałej jarzębiny. Niektórzy robią z takiej jarzębiny konfitury, ale ja proponuję aby zrobić jesienne jarzębinowe korale. Dziewczynki zrobiły te korale z mamą. Polecam!

Korale z jarzębiny zrobione przez dzieci

Korale z jarzębiny zrobione przez dzieci

Korale z jarzębiny dzieci zrobiły same

Korale z jarzębiny dzieci zrobiły same

e-tata

Muffinki. Słodkie babeczki, które zawsze się udają.

Pieczenie z dziećmi? Okazuje się ,że to łatwe i przyjemne! Wystarczy mieć dobry przepis i trzymać się go :-)

Nie jestem typem kucharza. Do niedawna myślałem, że gotowanie jest trudne, a pieczenie ciast to już tak odjechana sprawa, że tylko wyjątkowe jednostki w postaci rasowych gospodyń domowych daja sobie z tym radę. Teraz sam łamię te samoograniczające przekonania, dzięki temu, że zapragnąłem spędzać więcej czasu z dziećmi. Gotowanie z dziećmi jest fajne, sprawia radość tak dzieciom, jak i mnie. Moje dwie kochane  małe kucharki szczególnie polubiły wypieki, bo w efekcie powstaje dużo słodyczy, a to lubią przecież wszystkie maluszki.

Tym razem zrobiliśmy muffinki. Właśnie muffinki wspaniale nadają się do zrobienia przez dzieci, bo po pierwsze, to bardzo proste, po drugie nie potrzeba miksera, a po trzecie robi się je bardzo szybko.

Oto co będzie potrzebne.

Składniki:

  • 1i3/4 szklanki mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 2 łyżki kakao
  • 3/4 szklanki cukru pudru
  • 3/4 szklanki czekoladowych groszków
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • szklanka mleka
  • 1/3 szklanki oleju
  • 1 jajko

Przepis pochodzi z książki „Mamo, tato! Gotuj z dzieckiem”

Dzieci wszystko ładnie odmierzyły, a później w misce wymieszały: mąkę, proszek do pieczenia, sodę, kakao, cukier puder, cynamon i czekoladowe groszki (mogą być, ale nie muszą, za drugim razem robiliśmy bez i też było pyszne). W oddzielnej misce zaś wymieszały widelcem jajko z mlekiem i olejem. Moja pomoc sprowadzała się do oddzielenia jajka od jego skorupki, bo jak się ma 6 lub 4 lata, to jednak może być to trochę trudne :-) Tą płynną mieszankę starsza córka wlała do tej sypkiej i wymieszała. Nie trzeba być przy tym jakoś szczególnie dokładnym, ot po prostu wymieszać i już. Do foremek ciasto nałożyłem już ja (ze względów czasowych i praktycznych), wypełniając je do 2/3 wysokości. Piecze się te muffinki 20 minut w rozgrzanym do 200 st. piekarniku.

Wyszły pyyyyszne :-) W dowód tego powiem tylko, że pierwsza partia trafiła od razu do brzuszków i kolejnego dnia zrobiliśmy następną, aby zostało trochę dla babci i sąsiadki, bo obiecaliśmy im wypieki, ale z pierwszych nic nie zostało jeszcze tego samego dnia.

Polecam przepis, bo piekliśmy muffinki już 3 razy i zawsze ładnie się udawały.

Napisałem, że ze względów czasowych sam nakładałem ciasto do foremek. Ogólnie rzecz ujmując, mierząc naszą – dorosłych miarą, dzieciom wszystko idzie strasznie powoli. Okazujmy im jednak cierpliwość i zrozumienie, dla nich to wszystko przecież jest nowe, pierwsze. Starają się i chcą zrobić dobrze, a jak nie wyjdzie? To nic! Najważniejsza jest dobra zabawa! Pozwólmy dzieciom popełniać błędy :-) Trzeba popełniać błędy, aby się nauczyć jak coś zrobić dobrze, aby zdobyć doświadczenie. Piszę o tym, bo sam muszę zapanować nad własną chęcią dążenia do perfekcji we wszystkim co robię. Przy zabawie z w gotowanie dziećmi, tryb perfekcji trzeba po prostu wyłączyć tam gdzie się tylko da. Dzięki temu pozostanie więcej luzu i więcej zabawy. Będzie miło i wesoło, a o to przecież chodzi. Prawda?

Oto nasze muffinki:

Muffinki zrobione przez moje dzieci

Muffinki zrobione przez moje dzieci

Pozdrawiam serdecznie
e-tata

Gotowanie na ekranie – Kuchcikowo

Witajcie!

Gotowanie z dziećmi jest fajne! Dziś zupełnie przypadkiem zobaczyłem, że w TVP1 emitowany jest program „Kuchcikowo”, właśnie o gotowaniu z dziećmi! Nie mam okazji tego oglądać, bo jestem wtedy w pracy, ale program ma swoją stronę w internecie :  http://www.tvp.pl/dla-dzieci/kuchcikowo-gotowanie-na-ekranie, i są tam filmiki, które warto zobaczyć i wziąć przykład :-) . Zachęcam do gotowania z dziećmi!

Pozdrawiam
e-tata

Zapiekane bułeczki z twarogiem oraz bananami oraz co ma wspólnego cytryna z narodzinami dziecka.

Dziś kolejna odsłona gotowania z dziećmi.

Tym razem bardzo prosty przepis, na pyszne chrupiące danie. Do wykonania oczywiście razem z dziećmi!
Będą to zapiekane bułeczki z twarożkiem i bananami.

Składniki, na 2 bułki:

  • 2 bułki
  • 150g twarogu
  • 2 banany
  • 2 łyżki miodu
  • 2 łyżki słodkiej śmietany
  • masło
  • cynamon
  • cytryna – na sok

A zrobiliśmy to wszystko w taki sposób: tatuś (czyli ja ;-) ) pokroił bułeczki, które mama posmarowała masłem. Zuzanna zaś w miseczce mieszała widelcem twarożek ze śmietanką, miodem i łyżką soku z cytryny, tak aby się wszystko dobrze połączyło. W tym czasie Anielka obierała i kroiła banany na plasterki. Wymieszany twarożek Zuzia nakładała na bułeczki, a ja rozsmarowywałem go nożem, aby było równo. Na twarożek Anielka nakładała plasterki banana, w dodatku tak aby było ładnie, potem dołączyła do niej Zuzia. Jak już wszystko było gotowe i ułożone na blasze do pieczenia, to skropiłem banany sokiem z cytryny, a Zuzia posypała całość cynamonem i odrobiną cukru.
Oto efekt naszej rodzinnej pracy:

Zapiekane bułeczki z twarogiem i bananami, zrobione przez dzieci, przed upieczeniem

Blacha z bułkami poszła na 10 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C.

Po upieczeniu, ponieważ było czym udekorować, to dzieci miały dodatkową zabawę w ozdabianie, której efekty widać na zdjęciach poniżej. Nie przejmowały się zbytnio tym, że im bułeczki wystygną – jak to dzieci – mają trochę inne priorytety :-) Ja tam nie czekałem i po zrobieniu zdjęć zabrałem się do degustacji. O kurcze, ale nam dobre wyszło! No mówię wam delicje! Bułeczka chrupiąca banany mięciutkie, twarożek… no po prostu bajka :-) Tak mi zasmakowało, że zjadłem najwięcej. Zrobiliśmy z bułeczkami takimi normalnymi i maślanymi i  obie wersje były równie smaczne. Polecam z całego serca :-)

Zapiekane bułeczki z twarogiem i bananami, zrobione przez dzieci, upieczoneZapiekane bułeczki z twarogiem i bananami, zrobione przez dzieci, upieczone Zapiekane bułeczki z twarogiem i bananami, zrobione przez dzieci, upieczone

Przy okazji zdarzyło się coś śmiesznego. Okazało się, że w przekrojonej połówce cytryny, z której wyciskaliśmy sok, kiełkują nasionka!

Cytryna kiełkująca od wewnątrz

Cytryna kiełkująca od środka

Samo to w sobie jest już ciekawe, ale dzieci rozwinęły temat. Po co są nasionka i jak to się dzieje? Noooo zaczynają się bardzo poważne pytania o rozmnażanie, hehehe, na razie roślin, ale spoko jesteśmy otwarci na zaspakajanie dziecięcej ciekawości i nie unikamy odpowiedzi praktycznie na żadne pytania. Nasze dzieci nie wiedzą, że przyniósł je bocian i zapewne uznały by to za trochę dziwne, skoro widziały film z usg i zdjęcia zrobione zaraz po porodzie, wzbogacone naszym komentarzem, że wyszły mamusi z brzuszka. Zuzia nawet mówiła że coś pamięta, choć mnie wydaje się to trochę nieprawdopodobne.

Tak się tym pisaniem o porodzie rozczuliłem, że powiem Wam coś więcej, bo odżyły wspomnienia.

Byłem przy narodzinach obojga naszych dzieci. Nie uważam obecności ojca przy porodzie za coś nadzwyczajnego, ani dziwnego i powiem Wam, że na mnie miało to bardzo pozytywny wpływ. Minęło już ponad 6 lat, a pamiętam wszystko bardzo dobrze. Ponieważ pierwszy poród odbył się przez cesarskie cięcie (przyglądałem się przez szybę), to ja pierwszy, a nie żona dostałem  dziecko na ręce. To było coś tak wspaniałego, że nie da się tego opisać słowami. Posadzili mnie z Zuzią samego w niedużej sali. Nowo narodzona była zawinięta w rożek i patrzyła się na mnie. Powiedziano mi, abym ogrzewał jej rączki. Bałem się. Kompletnie nie znałem się na dzieciach, wszystko u niej było takie malutkie. Czułem się jakby mi ktoś dał w ręce wolant od samolotu i powiedział „teraz steruj i uważaj, jesteś odpowiedzialny za życie pasażerów”, tyle że ja nie umiem przecież pilotować samolotu. Modliłem się w myślach, aby się nie rozpłakała, bo co ja wtedy zrobię? Postanowiłem, że będę jej śpiewał. I śpiewałem! Śpiewałem cicho piosenkę, którą znała, bo wcześniej słyszała ją i mój głos będąc jeszcze w łonie matki. Patrzyła na mnie tak cudownie swoimi brązowymi oczkami i co chwilkę wystawiała języczek najwyraźniej szukając cycusia. Wyglądała jakby była trochę zdziwiona, a trochę zaskoczona, czułem, że przez to śpiewanie mnie poznała i cały czas wpatrywała się we mnie, a ja patrzyłem na nią i nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Jak to możliwe? Ona jest taka malutka. Myślałem, że zaśnie, ale gdzie tam. Ja zaś śpiewałem cały czas, z nadzieją że dzięki temu będzie spokojna, a Ona wpatrywała się we mnie. Nie wiem dokładnie ile to wszystko trwało, czas płynął wtedy inaczej, ale wyśpiewywałem „Zuzia lalka nieduża…” jak mantrę, chyba przez godzinę. W tym czasie okazało się, że mam kibiców, w osobie młodych mam z dziećmi zawiniętymi w rożki, które to mamy przyglądały mi się przez przeszklone ściany pokoju i uśmiechały się serdecznie. Teraz kiedy to piszę szybciej bije mi serce i pocą się dłonie. To jest prawdziwe ŻYCIE, pisane przez duże „Ż”!

Aby było sprawiedliwie, opowiem także o drugim porodzie, który był już zupełnie innym doświadczeniem. Po pierwsze odbywał się siłami natury, a po drugie nie byłem już taki zielony – miałem doświadczenie. Poród to mocna rzecz. Nie zazdroszczę tego kobietom. Starałem się wspomagać moją małżonkę, jak tylko mogłem, choć mogłem niewiele i brakowało mi pomysłów. Kończyło się często na gadaniu oderwanych od otaczającej rzeczywistości „głupot” w rodzaju „jak działa silnik Stirlinga”, ale dzięki temu mijał czas, a to poza moją obecnością, także było istotne. Widząc to wszystko, ten nadludzki wręcz wysiłek, otrzymałem jeszcze jeden sposób widzenia mojej żony, bardzo, ale to bardzo pozytywny. To niesamowite ile może dać z siebie człowiek w takiej sytuacji, ile siły w nim jest. I tak też widzę moją Ukochaną. Po trudach porodu, wielu godzinach bólu i cierpienia, przyszła nagroda – Anielka. Była taka śliczna :-) Miała niezwykle długie czarne włosy, poskręcane w loczki. Padło pytanie, czy chcę przeciąć pępowinę. Nie był to czas do długiego zastanawiania się – TAK! Dostałem do ręki chirurgiczne nożyczki ostre jak żyletka. Przed oczami miałem żywy kawałek ciała, który łączył dziecko z matką. Wszystko to trwa sekundy, ale w głowie, w myślach czas płynie wolniej, a myśli jest taki natłok, że rozsadza czaszkę. Zaskoczony i ogarnięty wątpliwościami, pomyślałem sobie jak najbardziej absurdalną w zaistniałej sytuacji rzecz – jestem modelarzem, wycinam modele z kartonu i nożyczki są przecież przedłużeniem mojej ręki! Ciach! Boże nie pamiętam nawet, czy łatwo się cięło, czy nie. W każdym razie daliśmy radę oboje. Sprawdziliśmy się jako partnerzy i rodzice, a ja otrzymałem w darze nie tylko dziecko, ale także nowe spojrzenie na żonę. Mimo, że minęły od tamtych przeżyć ponad 4 lata, to wielkie podziękowania należą się położnej, pani Wiolettcie, która była bardzo miła dla nas, wykazała zrozumienie i poprowadziła wszystko do tak szczęśliwego końca. Ogromne DZIĘKUJĘ!

No panowie tatusiowie, jeśli to czytacie i zastanawiacie się, czy być przy porodzie, to moja odpowiedź jest taka, że warto. Poród rodzinny jest niezwykłym przeżyciem. Jeśli naprawdę kochacie swoją partnerkę, to warto być wtedy przy niej. Tak niesamowite przeżycia zacieśniają więzy między ludźmi. Ludźmi którzy już się znają i także tymi, którzy dopiero na ten świat wspaniały przybyli.

I takim to dziwnym sposobem, z jak najbardziej kulinarnego artykułu, przeszedłem do tak głębokich i osobistych wspomnień i wrażeń. Dobrze jest sobie powspominać te piękne chwile, szczególnie z perspektywy czasu, siedząc wygodnie przed ekranem.

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do wspólnego gotowania z dziećmi!
e-tata

Przyjemność gotowania z dziećmi i dlaczego gotowanie jest łatwe, choć wydawało się trudne.

Witajcie!

Zakosztowalismy razem z dziećmi w gotowaniu :-) Z książeczki o której pisałem poprzednio zrobiliśmy jeszcze zapiekankę z ryżem i truskawkami, czekoladowe płatki owsiane, a wczoraj (już nie z książeczki) na kolacyjkę budyń, który dzieci zrobiły prawie same i już zupełnie samodzielnie go ozdobiły tym co zebrały w ogródku. Dobrze nam idzie! Jestem dumny z moich małych kucharek!
Tu taka mała refleksja na temat gotowania. Zawsze myślałem, że to coś trudnego. Pamiętam jak mojej mamie nie wychodziło czasem ciasto, czy inna potrawa i tak mi się jakoś utrwaliło, że gotowanie, a już szczególnie pieczenie, to czary mary i potrzeba do tego miotły, Łysej Góry i alchemicznych nauk tajemnych. Moje doświadczenia kulinarne ograniczały się więc przez dłuższy czas do zrobienia budyniu i ugotowania ziemniaków. Aż tu nagle ZONK! okazało się, że gotowanie i pieczenie to łatwizna, pod warunkiem, że ma się dobry przepis i postępuje dokładnie tak jak jest tam podane :-) Dużą rolę odegrały tu książki kucharskie przeznaczone dla młodego czytelnika, gdyż traktują one temat gotowania jakby od podstaw, czyli akurat jak dla mnie – w sposób jasny i prosty. Łyżką dziegciu w tym wszystkim jest to, że te moje małe kochane glizdy, ekscytują się wprawdzie gotowaniem, ale jedzeniem już niekoniecznie i te godzinne kolacje, czy dwugodzinne śniadania starają się mnie zniechęcić. Ale ćwiczę hart ducha i nie daję się! Tata wam jeszcze pokaże :-)

Zobaczcie jak dzieciom i tacie ładnie wyszły te potrawy :-)

Zapiekanka ryżowa z truskawkami, zrobiona razem z dziećmi

Zapiekanka ryżowa z truskawkami. Pycha!

Budyń zrobiony razem z dziećmi i ozdobiony przez dzieciTo niby tylko budyń, czy też budyniek jak mówią dzieci, ale ile to radości i zabawy!

Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do gotowania z dziećmi!
e-tata

Uwaga! Myszy w kuchni! ;-)

W zeszłą sobotę, zamiast spać do południa jak normalny człowiek ;-) wstałem skoro świt, pełen energii do działania i wymyśliłem, że zrobię śniadanko dla reszty śpiochów. Chciałem aby była to jakaś wyjątkowa potrawa, ze względu na dzieci, które bardziej niż jedzenie cenią gadanie przy śniadaniu, przez co potrafią jeść owo śniadanie przez 2 godziny. Mam już książkę Marii Terlikowskiej „Kuchnia z niespodzianką” i zawarte tam przepisy na potrawy dla dzieci są jak najbardziej fajne i warte wypróbowania, choć niektóre z nich moim zdaniem dalekie są od prawidłowego żywienia, bo są często zbyt tłuste. Niemniej książka bardzo fajna i polecam. Zupełnie przypadkiem kupiłem w kiosku inną książkę traktującą o gotowaniu razem z dziećmi: „Mamo, tato! Gotuj z dzieckiem. 105 Najlepszych przepisów”, cena tylko 6,90 więc spoko. Także ta książka jest fajniusia i godna uwagi. Jest wyraźnie sponsorowana przez Winiary, na skutek czego wiele potraw zawiera, a jakże majonez, którego unikam odkąd zobaczyłem, że jest o 40% bardziej kaloryczny niż czekolada (!!!), ale zawiera też przepisy na mniej tuczące, rzekłbym zdrowe potrawy, jak np… myszki z twarogu :-)
Zainspirowany przepisem zrobiłem dzieciom i żonce na śniadanko, takie twarogowe myszki. Prostota wykonania, maksymalna, a efekt wyśmienity. No i ten element zaskoczenia, kiedy budziłem dzieci słowami: „Chodźcie zobaczyć, myszy są w kuchni!” Jak myślicie, szybko wstały?

Oto zrobione przeze mnie myszki:
Myszki z twarogu i jajka, pyszne śniadanko dla dzieci Myszki z twarogu i jajka, pyszne śniadanko Myszki z twarogu i jajka

Przepis, jak zrobić myszki z twarogu i jajka, zainspirowany książką o której pisałem wyżej:

Składniki:

  • pół kostki twarogu
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego, lub śmietany
  • jajko na twardo
  • szczypiorek
  • rzodkiewka
  • sól, pieprz ziołowy
  • pieprz – ziarenka
  • do dekoracji – żółty ser, sałata, pomidor itp.

Myszki robi się bardzo prosto, można z powodzeniem robić je z dziećmi: twaróg, ugotowane na twardo jajko, jogurt i przyprawy (sól, pieprz ziołowy) trzeba wymieszać widelcem na jednorodną masę, i widelcem, już na talerzu uformować z niej mysie ciałka. Uszy jak widać na zdjęciach można zrobić z rzodkiewki, a oczka i nosek z ziarenek pieprzu. Wąsy zaś ze szczypiorku. Ogonki zrobiłem z makaronu pozostałego z poprzedniego dnia. Żeby było jeszcze zabawniej, myszki wąchają serek, który jest przecież ich przysmakiem :-)

Wyszło bardzo pysznie, co i tak nie zmieniło tego, że śniadanie znów trwało 2 godziny.

Polecam i pozdrawiam
e-tata

Dzień Ojca

Trzy dni temu, było święto! Dzień Ojca! Od moich kochanych dzieci, dostałem w związku z tym wspaniałe niespodziankowe prezenty na dzień taty :-)
Oto one:

-  Śliczne krawaty, które dzieci zrobiły i ozdobiły dla mnie w przedszkolu.

krawaty z papieru - prezent na dzień taty robiony samemu

- Takie fajne papierowe kwiatki-serduszka, albo serduszka-kwiatki, zależy jak patrzeć :-) W każdym razie, kiedy są złożone, to wyglądają jak serduszka, a jak się rozłoży, to jak kwiatki z dedykacją – ekstra!

kwiatki-serduszka z papieru, prezent na dzień taty zrobiony samemukwiatki-serduszka z papieru, prezent na dzień taty zrobiony samemu

-  Piękna laurka

laurka - prezent na dzień tatylaurka - prezent na dzień tatylaurka3

Fajne prezenty na Dzień Taty, prawda?! Cieszę się bardzo, że moje dzieci mają ochotę zrobić samemu prezent dla tatusia :-) Napełnia mnie to radością!

Dziękuję kochane dzieci!
e-tata